W weekendy nie biegam. Trzeba dać czas mięśniom na regenerację tak więc biegam tylko w dni powszednie. Doszedłem już do 10 minut i 1,15 kilometra więc jakieś postępy są. Zaczynałem od 800 metrów i 6 minut : Masakra …

Może to niezbyt duży postęp ale zawsze. Najbardziej doskwiera mi oddech … nogi już nie bolą ale po tych 10 minutach z reguły nie mogę złapać oddechu i łapię powietrze jak ryba przez pół godziny.
Może w te cztery miesiące które mi zostały do wyjazdu w alpy nabiorę takiej kondycji że będę mógł biegać pół godziny … wątpię ale nadzieja umiera ostatnia.

Poza tym spokój. Dzień za dniem mijają bez żadnych fajerwerków. Spokój …
We wtorek matka wyjeżdża do sanatorium więc chata będzie pusta … w dodatku na trzy tygodnie więc pyska nie będzie do kogo otworzyć. Słabo … ale jakoś to przetrwam. Ogólnie od kiedy zerwałem kontakty z jednym z P to z kontaktami towarzyskimi u mnie słabo.

W dodatku M się nie odzywa. Ogólnie to mam focha na niego bo wystawił mnie w majówkę. Byliśmy umówieni na piwko i nawet się nie odezwał a pod to organizowałem wszystkie plany majówkowe które oczywiście z tego powodu nie wypaliły.
Dodatkowo byłem nieprzyjemny dla drugiego P przez messengera więc też się chyba obraził i się nie odzywa. Akurat to mnie za bardzo nie boli gdyż i tak to był kontakt tylko przez messengera i z reguły tylko się skarżył jak pisał, ale zawsze jeden znajomy mniej.

Może jak od września … taki mam plan … zapiszę się na naukę języka włoskiego może przybędzie mi trochę znajomych. Raczej wątpliwe ale kto wie. W każdym razie jeśli z tego coś wyjdzie może będę za jakiś czas pogadać z Diego, facetem mojej starszej córki z Włoch. Z tego co wiem on uczy się polskiego, ale wiadomo … język polski jest trudny, chyba szybciej ja się tego włoskiego nauczę.
Poza tym mam nadzieję że będę mógł jeszcze parę razy pojechać w te alpy, może sam, a wtedy język się przyda …

Posted in

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *